Jedną z podstawowych rzeczy w mojej kosmetyczce jest
korektor. Mogę nie używać podkładu, ale korektor musi być może to, dlatego że
mam dość spore cienie pod oczami. Przerobiłam ich już wiele. Przez ponad pół roku
używałam korektora Collection 2000 Lasting Perfection. Według mnie naprawdę
kryjący i niezbierający się koszmarnie w załamaniach. Miał niestety dwie wady
jak dla mnie dość spore a mianowicie po 5 minutach na skórze potrafił być
ciemniejszy nawet o 2 tony. Bywało tak, że skórę pod oczami miałam lekko
ciemniejszą niż reszta twarzy. Druga wada to to, że okropnie się wylewał, nieraz
zabrudził całą kosmetyczkę. Na szczęście skończył się i mogłam rozejrzeć się za
czymś nowym. Czytałam przeglądałam i znaleźć nie mogłam. Będąc w Rossmannie podeszłam
do stoiska Manhattan i tam chwyciłam w końcu pierwszy lepszy korektor w moim
odcieniu stwierdzając, że lepszy ten niż żaden.
Zakup ten okazał się strzałem w
dziesiątkę. Korektor Manhattan Wake up Concealer pięknie rozświetla okolice oczu, daje bardzo naturalnie krycie, nie waży
się ani nie zbiera w załamaniach. Aplikuje się go za pomocą małego pędzelka.
Cena ok. 25zł jak dla mnie jest jak najbardziej do przeżycia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz