Dziś recenzja dwóch kremów o bardzo podobnych
właściwościach. Pierwszy z
nich to L’Oreal Triple Active
Glow a drugi to Olay
Total Effects. Kremy są do siebie bardzo podobne, ale pod wieloma
względami różne.
L’Oreal firmuje się, jako nawilżający krem upiększający. Ma
dość gęstą konsystencję, ale rozprowadza się przyjemnie. Na mojej skórze (mam
skórę mieszaną) pozostawia lepką warstwę z tego powodu nie polecałabym go osobom,
które mają skórę tłustą lub ze skłonnością do błyszczenia się. Krem nawilża i
rozświetla skórę to fakt, ale nie jest to zasługa wielkich drobinek brokatu. Po
trzech tygodniach użytkowania nie zauważyłam, aby w jakikolwiek sposób zapychał
mi skórę. W dwóch przypadkach kremy mają filtr, SPF 15.
Po lewej L'Oreal a po prawej Olay
Olay to krem to skóry
bardziej wymagającej oprócz wyrównania kolorytu, struktury i minimalizacji
porów ma mieć także działanie przeciwzmarszczkowe i lekko liftingujące. Krem ma
lekką konsystencję moja skóra jest po nim zmatowiona i jednocześnie
rozświetlona. Nie tworzy na skórze filmu, przyzwoicie nawilża i ładnie
wyrównuje koloryt. Ma subtelniejszy zapach niż w przypadku poprzednika, ale również
jak on nie powoduje powstawania niespodzianek na twarzy. W moim przypadku lepiej sprawdził się Olay
skóry dobrze współpracował z moją skórą i podkładem. L’Oreal mieszka teraz w kosmetyczce mojej mamy,
która jako posiadaczka skóry suchej jest z niego bardziej zadowolona.